niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział II

Zapraszam do lektury i pozostawienia komentarzy, wszak nic tak nie buduje weny jak opinie czytelników! _____________________________


Rozdział II

Wytrzeźwiała w jednej sekundzie. Chłodne powietrze muskało jej twarz, kiedy biegła do zamku. To akurat było nowe. Mogła bez problemu wejść w środku nocy do szkoły i nie musiała
się obawiać, że ktoś z nauczycieli ją zauważy. W końcu sama była teraz nauczycielką. Ale nie była teraz w stanie zwracać większej uwagi na te subtelne różnice. Nie mogła uwierzyć, że Hagrid ją pocałował. A tym bardziej, że jej się podobało. Nagle zapragnęła bliskości Rona. Bo to pewnie przez to, że była samotna. A w końcu w nim się zakochała. To z nim powinna być tego wieczoru, a nie upijać się... Nie. Musiała przestać o tym myśleć. Dlatego ruszyła w kierunku sypialni, którą zajmował Weasley z Harrym. Może jeszcze nie spali, może mogliby razem powspominać stare czasy. Cokolwiek, aby tylko odwrócić jej uwagę od tego co się stało.
Zdziwiło ją to, że drzwi od ich pokoju były uchylone. Serce natychmiast podeszło jej do gardła. A co jeśli ktoś w tej szkole postanowił kontynuować dzieło Czarnego Pana? Dzieci były podatne na sugestie. Ktoś mógł zechcieć się wyróżnić, albo pokazać swoim rówieśnikom, jakim wspaniałym czarodziejem jest i zechciał skrzywdzić Harry'ego. Ostrożnie zajrzała do środka.
Pierwszym, co rzuciło się Hermionie w oczy była twarz Rona. Znała ten wyraz, który widniał na obliczu jej męża –  sama niejednokrotnie była zań odpowiedzialna. Tym razem to jednak nie jej wyjątkowy talent do seksu oralnego sprawiał, że Weasley wyglądał dziko i błogo jednocześnie. Musiała przycisnąć sobie dłoń do ust, aby cichy, wzbierający w piersi okrzyk nie zdradził jej obecności, bowiem Ron w najlepsze zabawiał się… z Harrym. 
Potter klęczał przed nim, jego głowa regularnie podrygiwała ale był na szczęście zwrócony do Hermiony, której zrobiło się niedobrze, plecami. Targnięta mdłościami wycofała się gwałtownie, a serce waliło jej niczym młotem. Stała tak przez chwilę w miejscu rozdarta pomiędzy pragnieniem wtargnięcia do komnaty i ukróceniem sielanki, a dominującą potrzebą ukrycia się w jakimś zacisznym kącie, w którym mogłaby dać upust wzbierającym emocjom. Ostatecznie jednak oba te pragnienia przytłumiło uczucie furii. Była wściekła nie tylko na Rona ale i na siebie – bo jak mogła być tak głupia i ślepa, aby dopiero mając przed sobą żywy dowód na to, co powoduje problemami w ich związku pojąć, że jest regularnie zdradzana?
Upokorzona własną naiwnością otarła kąciki oczu i odeszła sprężystym krokiem; nogi same poniosły ją do biblioteki. To miejsce zawsze ją uspokajało i pomagało w zebraniu i uporządkowaniu myśli. Póki co nie zamierzała uzmysławiać Ronowi, że wie. Nie zamierzała jednak też dłużej czuć wyrzutów sumienia z powodu tego, co stało się u Hagrida i… cholera. Dlaczego uciekła? Więcej na pewno nie popełni tego błędu. Też jej się coś należy od życia.
Na myśl przyszedł jej pewien pomysł. Wiedziała jak zaspokoić czarodzieja. Musiała być w tym całkiem dobra, skoro podobało się to nawet Ronowi, który… najwyraźniej wolał to samo co jego siostra. Nie wiedziała za to za dużo o olbrzymach. A wiedza, którą posiadła na lekcjach raczej nie zdałaby jej się na za wiele. Dlatego też ruszyła w stronę działu, który był zarezerwowany tylko dla nauczycieli. W końcu miała pełne prawo do zaglądania tam! Znalezienie pozycji, która ją interesowała, zajęło jej dłuższą chwilę.  „Życie intymne magicznych stworzeń”.
Mimo, iż była sama w bibliotece, to nagle poczuła, że powinna się ukryć. Cicho przemknęła pomiędzy regałami, aż w końcu usiadła między nimi tak, że nawet jeśli ktoś postanowiłby wejść do środka, potrzebowałby chyba Felix Felicis aby ją odnaleźć. Otworzyła książkę na spisie treści i odnalazła stronę, która ją interesowała. Przerzucając kartki poczuła, że się rumieni. Cicho wypuściła powietrze z ust. Powoli przesuwała palcami po rycinie przedstawiającej dorosłego, nagiego olbrzyma. Czy to mogło być to czego pragnęła? Wzrokiem jeździła po linijkach tekstu, a jej podniecenie rosło wraz z kolejnymi opisami niemalże bestialskich praktyk tego gatunku. Pomyślała teraz o wrodzonej wrażliwości Hagrida i tego jak wspaniałym połączeniem musiało to być i… Mimowolnie wsunęła dłoń w swoje spodnie, delikatnie pieszcząc się przez cienki materiał majtek. Nie mogła nie czuć swego podniecenia. Ruchy jej palców przyspieszały, aż w końcu zaczęła pojękiwać, nie mogąc się już powstrzymać. Jej wyobraźnia robiła swoje. Przed oczami miała Hagrida. Nagiego, pełnego żądzy, twardego… Niemalże mogła poczuć jak w nią wchodzi.
Doszła, nie hamując już głośnych, obscenicznych jęków. Bez sił opadła na plecy. Ron już dawno jej tak nie zaspokoił. Nawet nie wiedząc kiedy zasnęła. Książka była otwarta na obrazku przedstawiającym kopulującą parę olbrzymów, a ona jeszcze nie wyjęła dłoni z majtek.
Obudziła się po kilku godzinach. Zadowolona, wyspana, zrelaksowana. A przynajmniej do momentu, gdy nie przypomniała sobie, że tego dnia miało się odbyć uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Ceremonia rozpoczynała się za niespełna 20 minut, a ona zdecydowanie nie wyglądała teraz na kogoś godnego pełnienia roli nauczyciela w Hogwardzie. Jeśli chciała dobrze wypaść przed uczniami (i Hagridem) to musiała się pospieszyć.
Niespełna 15 minut później Hermionę pochłaniały szaleńcze próby okiełznania włosów. Z frustracją starała się doprowadzić do ładu burzę loków, które po nocy spędzonej w bibliotece zachowywały się zupełnie tak, jakby natchnęła je jakaś tajemnicza siła, dzięki której te stały się dwa razy bardziej niepokorne niż zwykle.
– Hermiono! – rozbrzmiało po drugiej stronie drzwi. – Jesteś gotowa? My z Harrym...
Głos Rona podziałał na kobietę jak płachta na byka. Wetknęła gwłatownie grzebień we włosy (wszak była dopiero w połowie drogi do zwycięstwa nad nimi) i wychyliła głowę z łazienki.
– Nikt cię nie obdarzył przywilejem beztroskiego nachodzenia mojej komnaty, Ronaldzie! – przerwała wywód Weasleya. – I nie musicie na mnie czekać! – dokończyła piskliwie po czym z impetem zatrzasnęła za sobą drzwi oczami wyobraźni widząc, jak Ron w odpowiedzi na ten wybuch wzrusza do Pottera ramionami.
Kiedy jakiś czas później przystrojona w szatę opuszczała progi swojego dormitorium z niezadowoleniem odkryła, że dwójka przyjaciół nie zastosowała się do jej sugestii i czeka. Ubrała twarz w sztuczny uśmiech i starając się ignorować nieprzyjemne dreszcze, które rozpełzały się pod jej skórą na zbyt wyraziste wspomnienie widoku, jakiego uświadczyła ubiegłej nocy zbliżyła się do Rona i Harry’ego.
– Nie musieliście czekać – powtórzyła siląc się na spokój.
– Chyba sobie żartujesz. Co robiłaś przez całą noc w bibliotece? – zapytał Harry.
– Przeklęta mapa Huncwotów, nic się przed wami nie ukryje – zauważyła i ruszyła przed siebie licząc na to, że spostrzegawczość jej przyjaciół jest równie upośledzona co zwykle i żaden z nich nie dostrzegł rumieńców wypływających na jej kark i policzki.
– Co mogła robić? Może i jest teraz nauczycielką ale założę się, że wkuwała – odezwał się Ron. Zrównał się krokiem ze swoją narzeczoną i chwycił ją pod ramię. – Co jest? – zdziwił się.
– Nic, potknęłam się –  odburknęła Hermiona, a Weasleyowi najwyraźniej dla jej nagłego wzdrygnięcia wystarczyło równie banalne usprawiedliwienie. – I jak ty mnie dobrze znasz – dodała z westchnieniem.

Ceremonia rozpoczęcia roku szkolnego przemijała Hermionie na coraz to bardziej niekontrolowanych zerknięciach w kierunku Hagrida. Mężczyzna wyglądał spokojnie i dostojnie, i – ku rozczarowaniu kobiety – ani razu przez cały czas trwania uczty na nią nie spojrzał; a przynajmniej Hermiona go na tym nie zdołała przyłapać.
Kiedy ostatnia przemowa McGonagall dobiegła końca zabrała się za niemrawe dłubanie w talerzu z puddingiem, ale jej myśli niepokornie uciekały w kierunku Rubeusa. Musiała z nim porozmawiać. Najlepiej teraz, zaraz.
– Przepraszam – wymamrotała do siedzącego po jej lewej stronie profesora Flitwicka i wstała. – Hagridzie? Pozwoliłbyś? – zapytała przyjacielsko po tym jak zatrzymała się za zajmowanym przez półolbrzyma krzesłem.
Ku jej zdziwieniu mężczyzna nawet nie był w stanie ukryć zmieszania. Jego, zwykle i tak rumiana twarz, zapłonęła teraz jeszcze intensywniejszą czerwienią. Pomyślała, że może to oznaka tego, że i on spędził noc na podobnych fantazjach, skierowanych w jej stronę. Jednak to, że już po chwili, wydawał się być zdecydowanie niezadowolony z tego, że się w ogóle do niego odzywa, rozwiało te przyjemne przypuszczenia. Skinął jednak głową i zdecydowanie nie elegancko wstał od stołu. Powiedzenie, że wychodząc z jadalni była spięta, byłoby sporym niedopowiedzeniem.  Mimo to, kiedy zobaczyła na sobie pytający wzrok Rona, uniosła tylko dumnie głowę i przyspieszyła kroku. Niech wie co traci.
– Cholibka, Hermiono… – zaczął Hagrid, gdy tylko zamknęły się za nimi ciężkie drzwi – Tamto nie powinno mieć miejsca. Pijany byłem. Nie wiedziałem, że mugole takie silne trunki robią. Gdybym nie żył tutaj, uznałbym, że to czary jakieś.
Miała ochotę kazać mu się zamknąć. To nie tak miało być. Nie tak to sobie zaplanowała. Czemu miłość nie mogła być jak nauka, coś czego rozwiązanie jest pewne i niezmienne? Nie chciała takich niespodzianek.
Półolbrzym dalej się tłumaczył, a ona poczuła, że łzy powoli napływają jej do oczu. Czyli… nie była wystarczająco dobra  dla Rona, dla Hagrida. Zawsze miała najlepsze oceny, a i tak była tylko kujonką, którą można wyśmiać. Mogłaby być nawet najlepszą czarownicą, a i tak pozostawała tylko szlamą. Głośno przełknęła ślinę i odezwała się, siląc na neutralny ton głosu. Byle tylko się nie rozpłakać.
– Dokładnie. To samo chciałam powiedzieć. To był błąd. A ja jestem przecież z Ronem –
stwierdziła i nie czekając już na odpowiedzieć, odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwnym kierunku.
Była rozżalona i wściekła na siebie. Ale nie zamierzała się poddać. Nie tym razem. Była nauczycielem. Miała dostęp do wielu składników. Bez większych problemów mogła przyrządzić eliksir Amortencji. Potrzebowała czegoś od życia. I miała cholernie silne przeczucie, że Hagrid jej to da. Gdzieś za swoimi plecami usłyszała jak uczniowie wychodzą na korytarze, jedni szczęśliwi ze spotkania z przyjaciółmi, inni nieco mniej. Pierwszoklasiści byli zarówno przerażeni jak i podekscytowani. Ona miała to już za sobą. Pragnęła spełnienia i postanowiła je sobie zagwarantować, bez względu na to ile reguł mogła po drodze złamać.

3 komentarze:

  1. https://38.media.tumblr.com/e1ed59bd363addd5950f75024e5e89a8/tumblr_inline_n9tg9cAJVU1rbj4v9.gif
    ^TO najlepiej ukazuje moją reakcję, kiedy doszło do plot twistu z Harim Potą i Ronem. Borze szumiący na wietrze.
    Osobiście nie lubię zbyt szybkiej erotyki w fanfikach, które miały być z założenia romansami, a nie pornosami, ale idzie przeboleć. Masz plusa za to, że praktyki seksualne opisujesz w sposób... No... Brzmiący i wyglądający naturalnie. Wiele mokrych w gaciach aŁtoreczek opisuje albo tak, jakby pisały podręcznik anatomii, albo zupełnie nie podchodząc do tematu poważnie, albo skrajnie nierealistycznie spisując swoje nieśmiałe sny o danych postaciach męskich. Aczkolwiek nie wiem, co myśleć o Hermionie i jej... No... Niezdrowym wręcz zainteresowaniu olbrzymami pod WIADOMYMI względami. Fetysz? Chyba tak.
    Cóż, mam tylko nadzieję, że nie zrobisz z tego stricte pornosa. Nie zapowiada się to też na ckliwy i płaczliwy romansik spod szyldu "Chcę, ale nie mogę, bo nie jestem taka". Czekam na trzeci rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miło że znalazł się już ktoś, kto będzie zainteresowany kolejnymi rozdziałami. To z pewnością da mi większą motywację do pisania! :3
      Co do wydarzeń z tego rozdziału to chcę tu trochę sprawdzić moje umiejętności pisarskie, więc nie wszystko będzie takie jak mogłoby się wydawać. Bardzo ci dziękuję za ten komentarz. To pierwszy raz kiedy pisałem scenę erotyczną i denerwowałem się jak wyjdzie. Cóż, oby nie zraziło to nowych czytelników ;)

      Usuń
  2. "Nie mówię w tym samym języku, co ty."
    Draco Malfoy & Ginny Weasley

    www.tensamjezyk.blogspot.com - zapraszam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń